19 lipca wyruszyliśmy na drugą z serii mikrowakacji śladami dziedzictwa kulinarnego Małopolski i odwiedziliśmy bacówkę Krzysztofa Łasia (jego oscypki znajdziecie na stoisku Spółdzielni Gazdowie na targu). Pierwotnie miała to być wycieczka „Wiosenny Redyk”, ale z powodu powikłań wirusowych zrobił nam się z tego „letni” redyk (w cudzysłowie, bo redyki odbywają się dwa razy w roku – wiosną i jesienią). W Białce Tatrzańskiej, u stóp Kotelnicy, przywitał nas Krzysztof z rodziną (synowie poszli w jego ślady i również zajmują się wypasem owiec oraz produkcją serów) i ostry zapach dymu którym wędzi się oscypka. Nasi gospodarze poczekali z produkcją sera specjalnie na nas i na żywo mogliśmy zobaczyć jak ręcznie odciska się ser z „zaklagowanego” mleka, formuje kulę, nabija na drut i rękami ugniata we wrzecionowaty kształt, a następnie odciska wzorek za pomocą drewnianej formy. Później ser ląduje na dobę w solance, a następnie na specjalnej półeczce gdzie przez kolejne 2-3 dni wędzi się i nabiera charakterystycznego, złotego koloru. W samej bacówce trudno wytrzymać dłużej, bo dym szczypie w oczy, ale baca twierdzi, że „idzie się przyzwyczaić”.
Następnie wspięliśmy się po zboczu Kotelnicy w poszukiwaniu stada owiec (bagatela, 900 sztuk!), które dwa razy dziennie od maja do października zaganiane są z gór do zagrody na dojenie. I tylko w tych miesiącach dostaniecie sery z mleka owczego (lub jego dodatkiem, np. certyfikowany oscypek ma min. 60% mleka owczego, reszta to mleko krowie), przez resztę roku kupić można sery z mleka krowiego o delikatniejszym smaku i bardziej zwartej, elastycznej strukturze.
Stada owiec pilnują zdumiewająco przyjazne psy pasterskie, które jednak po zmroku podobno takie przyjazne już nie są… Ciekawy jest też podział obowiązków – owczarki podhalańskie pilnują, a border collie z gracją zaganiają nawet najmniej subordynowane osobniki. Wysłuchaliśmy zabawnych i merytorycznych opowieści bacy, które zachwycały również formą – Krzysztof mówi piękną gwarą.
Po spacerze przyszedł czas na degustację – dla najodważniejszych żętyca, a dla wszystkich oscypki, gołki, korbacze i przepyszny, jeszcze lekko ciepły i słodziutki bundz. Potem przyszła pora na danie główne czyli baraninę z grilla, marynowaną w czosnku i przyprawach dzień wcześniej. Zakończyliśmy ciastem drożdżowym z borówkami i z pełnymi brzuchami wjechaliśmy kolejką na Kotelnicę rozkoszować się widokami i słońcem.
W drodze powrotnej jeszcze krótki przystanek w Nowym Targu na tradycyjne lody i powrót pod Koronę spod której 2 sierpnia rano wyjedziemy na kolejną, ostatnią w tej edycji, Podróż z Pietruszką. A my już obmyślamy jesienny redyk i, jeśli tylko sytuacja pozwoli, może wybierzemy się na oficjalnie zganianie owiec z górskich hal… Trzymajcie kciuki.
Dziękujemy Krzysztofowi Łasiowi z rodziną za ciepłe przyjęcie, Szymonowi Gatlikowi za pilotaż, sprawną organizację i ciekawe opowieści w trasie. Komfortowy transport i doskonałego kierowcę zapewniła po raz kolejny firma Manifold, szczerze polecamy jeśli macie jakieś potrzeby transportowe. Dziękujemy!
Autorami zdjęć są uczestnicy wycieczki, dziękujemy za zgodę na publikację.
Sery z bacówki „U Krzyśka” kupicie w każdą sobotę na Targu Pietruszkowym (stoisko spółdzielni Gazdowie, oprócz tego mamy też świetne górskie sery od Państwa Bobaków z Zębu, również polecamy), szczegółową mapkę z listą wystawców publikujemy przed każdym targiem na naszym profilu FB.
Organizacja wycieczek dofinansowana jest ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego na lata 2014-2020 w ramach programu INTERREG – Europa Środkowa, projekt “Slow Food-CE”.
Chciałbyś jechać na podobną wycieczkę? Nie przegap informacji o kolejnych Podróżach z Pietruszką i zapisz się na pietruszkowy newsletter (zero spamu, piszemy naprawdę rzadko…): https://targpietruszkowy.pl/